LITWA 2002. KAUNAS.

Kaunas ciche prowincjonalne miasto. Nadzieje Litwinów na masową turystykę z Europy nie usprawiedliwiły się. Sąsiedzi pribałty nie jadą, oni mają wszystko swoje istotnie taki samego. Czasami przyjeżdżają Polacy, jeszcze rzadziej naród z Białorusi i turystów z Rosji nie dużo. Przemysł jeść, jednakże wszystko marniało jakoś, bez służbowego boom. Naród zajęty na przedsiębiorstwach spożywczego, miejscowego przemysłu, handlowi, sferze obsługi. Bezrobocie jest wielkie. Mołodioż cichutko zwala w Zachodnią Europę. Każdego ranka miasto jest pustynne. Tłumów pracujących śpieszących narabotu nie występuje. Mieszkańcom Moskwy i innych rosyjskich miast miłlionnikow to jest wyda się dziwnym i nie zwykłym. W starej części miasta zachowały się budynki 17-19 powieki. Stosunek ludności jest życzliwy. Jak tylko obraszczajeszsa w sklepie albo w kawiarnię po rosyjsku, sprzedawcy natychmiast przechodzą po rosyjsku. Ceny na produkty i "posiedzieć" w kafeszkach i restauracyjkach, w porównaniu z Moskwą, umiarkowani. Prawda u nich teraz euro, a wtedy wszystko na lane było, dlatego dana informacja prawdopodobnie stała się przestarzałym. Jednym słowem przyjemne prowincjonalne europejski miasto. Czysto, cicho, wszystkie warunki żeby zachwycać się gorodom.No więcej niż trzy dni nie rekomenduję. Wam zostanie nudno - już wszystko obejdziesz, wszystko będziesz obejrzał i robić więcej nieczego.Wieczerom wszystko szybko zamyka się. Instytucji pracujących do 12 i dalej prawie nie.


Przez granicę wiodły tylko petardy. Organizatorzy że humanitarnie rozdali czarny proch. Terroryzmu wtedy w 2002 nikogo nie bał się. Z prochem w Litwie bez problemów. Naród nasz szybko nawinął patronów. Na zdjęciu moment sprawdzenia broni kolektywem przed wyjściem na "bitwę". Wypróbowałem swój pistolet - półka zapaliła się, za sekundę "babachnułoqi wszystko dymem zasnuło dlatego następne zdjęcie publikować bezsensownie.


Grodniency wyszli na pozycji, oczekujemy kiedy pozostałej części zajmą swoje miejsca.


Nasz śpieszony kawaleryjski rozkaz nadano do liczniejszego Minskomu pieszemu pułku. Nawet swoich muzyków dzieci miały. Piechota wystawiła bagnety, a nasz szwadron nastroszył się pikami. Ustrój zewrą. Ja "wpatruję się w dali" zaabsorbowane francuskimi "supostatami". Podziało moje fłankiorskoje - podąża być z przodu i "przykrywać ogniom" swoje porządki, jak to robią leśniczi w piechocie.


Scenariusz "przedsięwzięcia" napisał Pan Sokołów. On o ile ma dobre książki po francuskiej armii, o tyle marazmiennyje "batalii" on stawia. Scenarzysta i reżyser z niego po prostu nikakije.Na zdjęciu z piechotą ruszyliśmy się na Francuzów. Z flanki do nas przyłączyli się dwaj ludzie z Izjumskogo huzarski. To dzieci z Kijowa. Ich mały untiera w rękach ma ogromny muszkieton.



A to Sokołów przyjechał wrzeszczeć na nas i rosyjską piechotę. Żeby oni do nas nie przyłączyli się i żeby kładli się na ziemię. Trupów jemu podawaj, czy widzisz. Tak wstaliśmy na podłodze, że franzuzy nie mogli wszystkich równocześnie rozwinąć się, u nich narodowi nie chwytało na takie pole żeby wstać gęstymi porządkami. Oto my i chodziły tam tu trzy razy. A według zamiaru "sira" winni jesteśmy paczkami ginąć od francuskoj artylerii i być rozbitymi jedynym nadejściem doblestnych Francuzów. Potem nas po prostu postawiono w kąt na podłodze i kazali czekać kiedy nas pieriebjut.W centrum widoczna kupka "trupów" którą organizowali przestrzegający prawa piechurzy.



Ilustracja marazma.Czetyrie polskiego ułana bez palnej broni, według "genialnego" zamiaru winnych całkowicie pokruszyć dziesięciu ludzi stojących w karo i mających palną broń. I wszystko to na oczach naszej piechoty - którą wielki strateg policzyłby jak całkowicie zniszczoną artiłlerijej.Wsjo niczego, ale oto tylko głupie konie na pików w żaden sposób iść nie chcą.